JOW-y czy odpowiedzialność posła wobec wyborców?

Czy iść na referendum – zastanawiają się Polacy – Tak mimo wszystko. Prezydent Komorowski ogłosił go dla ratowania swojej kariery. Zapłacą za to obywatele. Wcześniej nie było debaty ani konsultacji społecznych, czy jest potrzebne i jakie ma zawierać pytania. Większość Polaków nawet nie wie, jak głosować . Rządowi ani opozycji na zmianach nie zależy, dlatego nie było rzetelnej informacji i dyskusji o referendum.

  Frekwencja ponad 50% oznaczać będzie, że Polacy chcą zmian począwszy od ordynacji wyborczej. Wtedy w Sejmie muszą odbyć się debaty i konsultacje społeczne, aby wybrać najlepszy system dla Polski ? niekoniecznie JOW-y. Frekwencja poniżej 50% oznacza, że Sejm nie musi niczego zmieniać, a o to chodzi posłom ? o status quo. Rozpocznie się znana nam wszystkim bitwa o miejsce na listach, o jedynki. Reprezentanci obywateli będą głosować, jak im partia każe, a poseł nie będzie odpowiedzialny względem wyborców. Przez następne 4 lata mało się zmieni. Nie dajmy się manipulować i idźmy na referendum!. Liczy się frekwencja, mimo że pytania są nieprecyzyjne , a jedno już nieaktualne. Drugie referendum prezydenta Dudy też jest niepotrzebne i kosztowne. Z 30-milionowej liczby wyborców złożyło podpis jedynie 6 milionów. Odpowiedzi na te pytania są oczywiste ? po co więc drugie niefortunne referendum?. A może trzecie?. Z pytaniem, czy chcesz zmienić ruch prawostronny?

Dobra frekwencja 6 września wstrząśnie rządzącymi i opozycją, tak jak głosy oddane na Kukiza. Ponad 20% Polaków dało czerwone kartki posłom, którzy od 25 lat nie przeprowadzili wszystkich koniecznych zmian w Polsce. Rezultat? ? Masowa emigracja, niewydolna służba zdrowia, korupcje i afery. I to wszystko w ramach obecnego prawa i konstytucji. W tym referendum, 51% Polaków pokaże solidarnie, że chce zmian. Tu nie chodzi tylko o JOW-y czy finansowanie partii. Sejm może odrzucić wynik referendum, ale nie ignoruje żądań 51% wyborców. Mądre głosowanie w jesiennych wyborach ? nie na jedynki, ale na tych którzy chcą coś zdziałać. Wspólne listy wyborcze to manipulacja narodem, aby zachować 25 letni status quo.

W innych zachodnich demokracjach posłowie są bardziej uzależnieni od wyborców, bez względu na ordynację. W Anglii są JOW-y, a w referendum w 2011, Anglicy wypowiedzieli się przeciwko zmianie ordynacji wyborczej. Poseł niespełniający oczekiwań wyborców , rezygnuje, a minister podaje się do dymisji lub jest zwolniony. Anglicy, choć krytycznie nastawieni do Camerona, wybrali jego ciecia budżetowe , a nie Partię Pracy, która zniszczyła kraj za rządów T. Blaira. Jego partia poniosła klęskę stulecia ? m.in. za rozpętanie wojny z Irakiem, za zniszczenie gospodarki, za długi i zwiększoną administrację. W 2009 afera związana z wydatkami posłów wstrząsnęła 800-letnim parlamentem ? najbardziej winni poszli do więzienia, niektórzy podali się do dymisji, inni nie kandydowali ponownie – wszyscy zwrócili pieniądze. Kto w Polsce został ukarany za kilometrówki?. Czy inni posłowie o tym nie wiedzieli?. Komu odebrano immunitet? Prawo i konstytucja służą tu rządzącym, nie narodowi.

Autorka, sądeczanka i obywatelka Wielkiej Brytanii od 40 lat, brała udział w tegorocznej kampanii wyborczej Dawida Camerona w Kornwalii. W okręgu tradycyjnie liberalnym, konserwatyści odebrali im wszystkie 57 miejsc. Dlaczego? Przywódca partii liberalno-demokratycznej, N. Clegg nie dotrzymał obietnic wyborczych w poprzedniej kadencji. Dlatego w Polsce trzeba zmienić ordynację wyborczą na taką aby służyła narodowi. Wysoki udział w referendum to zapewni.

Pytania w referendum powinny dotyczyć ważniejszych spraw, np. zmiany konstytucji czy wprowadzenia euro. Pytanie o JOW-ach mogło brzmieć, czy jesteś za zmianą ordynacji wyborczej, a nie czy jesteś za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW). Duża część wyborców mało lub nic nie wie o JOW-ach. JOW-y to temat dużo szerszy. W Wielkiej Brytanii system wyborczy (tzw. FPTP-first past the post) preferuje duże partie, ale plusem jest to , że stwarza on rząd stabilny i bez koalicji. Nie dochodzi wtedy do niewłaściwego obsadzania stanowisk przez słabszego koalicjanta. Wielka Brytania miała tylko jeden rząd koalicyjny w ostatnich 70 latach (Włochy miały kilkadziesiąt).

W Polsce, obecny system proporcjonalnej reprezentacji, też preferuje duże partie, ale jest trudniej zgłosić niezależnego kandydata. Małe partie stanowią również znikomy procent w Sejmie. Brytyjska ordynacja wyborcza ułatwia zgłoszenie kandydata niezależnego na listę wyborczą. Nie trzeba komitetu wyborczego ani tysięcy podpisów. Wystarczą 2 podpisy wyborców pod kandydaturą i wpłata 500 funtów. Wybory parlamentarne odbywają się zawsze w dzień powszedni (czwartek). Kraj podzielony jest na 650 okręgów wyborczych, w których zwycięża jeden kandydat, zdobywający największą liczbę głosów. Lista zawiera przeważnie od 5-6 nazwisk kandydatów wg alfabetu. Nie ma jedynek!.

W majowych wyborach konserwatyści zdobyli 36.9 % głosów otrzymując 331 miejsc w parlamencie. W Szkocji, 1.5 milionów wyborców (4.7%) zapewniło sobie 54 miejsca, a partia liberalno-demokratyczna (7.9%) zatrzymała tylko 8 miejsc. Natomiast UKiP, partia skrajnie prawicowa, na którą głosowało prawie 4 miliony wyborców, zdobyła zaledwie 1 miejsce.

Niesprawiedliwy system? Plusem jest to, że nie dopuszcza on do głosu partii skrajnie lewicowych czy prawicowych. Głosy tych milionów były rozproszone po całym kraju, a nie skoncentrowane w jednym czy w paru okręgach. Oznacza to, że np. polityka antyimigracyjna partii UKiP nie przemawiała wystarczająco dużo na obszarze całego kraju, jedynie w okręgach z dużą liczbą emigrantów. Duża liczba posłów szkockich w parlamencie nie jest zaskoczeniem. Głosowali przecież na swoją narodową partię. Konserwatyści i partia pracy zdobyli tylko po jednym mandacie. Liberałowie stracili 49 miejsc, bo nie dotrzymali obietnic wyborczych ? m.in. poparli konserwatystów w podniesieniu czesnego, a obiecywali bezpłatne studia. Nie popierali również podwyższenia kwoty wolnej od podatku spadkowego.

Konserwatyści mają teraz większość w parlamencie, ale nie znaczy to, że wszyscy popierają swojego przywódcę, np. w sprawach Unii. Nie zawsze może liczyć na poparcie eurosceptyków, rebeliantów we własnej partii, tzw. ?backbenchers?, którzy nieraz głosują przeciwko swojej partii. Z wyborcami też się muszą liczyć. Dodatkowym plusem angielskich JOW-ów jest to, że w przypadku przejścia posła z jednej partii do drugiej, rezygnacji czy śmierci , przeprowadza się wówczas dodatkowe wybory (tzw. by-election) w danym okręgu. Wtedy mogą startować ci sami kandydaci, nowi lub ten sam, ale kandydujący już z nowej partii lub jako bezpartyjny. W razie przegrania wyborów przez daną partię, jej przewodniczący rezygnuje z funkcji – po tegorocznych 3 przywódców podało się do dymisji.