Archiwa tagu: wybory do Unii Europejskiej

Wybory do Parlamentu Europejskiego 9 czerwca 2024.  

Uwaga! 9 czerwca odbędzie się wyścig polskiej elity politycznej do Brukseli po dofinansowanie swojej kieszeni. Proszę o liczny udział i poparcie dla nowo startujących. 

 

Apel osobisty do Arkadiusza Mularczyka.

Arkadiuszu drogi, jesteś hipokrytą.  Ty i Twoja partia rządząca podjudzaliście obywateli przeciwko osobom LGBT, nielegalnym emigrantom, a po utracie władzy urządzaliście protesty w obronie wolności polskich mediów. A Ty dodatkowo na sztandarach Reparacji startowałeś już 2 razy do Europarlamentu. W tegorocznej kampanii na Twoich banerach dalej widnieje wyraz Reparacje. Ale teraz nie poruszasz już więcej tych tematów. Zamieniłeś je na Centralizację i Federalizację Unii. Ostrzegasz wyborców przed federalistyczna i scentralizowaną Unią Europejską. Czy Ty chcesz ratować Europę w Brukseli?  Nie nadajesz się na Jana Sobieskiego. On uratował Europę pod Wiedniem, ale nie udało mu się uratować Polski w Europie. Niech to będzie lekcja historii dla Ciebie. Swoją demagogią wyprowadzasz wyborców w przysłowiowe pole, oczywiście nie przy ul. Warzywnej, bo Ty nawet nie chciałeś tam bezdomnego sąsiada kilka lat temu. Zacytuję Ci tu słowa św. Mateusza, ewangelisty: Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, ale wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Po ich owocach poznacie ich. (Ewangelia według św. Mateusza 6:7-15 – 23 UBG). A według mnie jesteś hipokrytą i karierowiczem. Zamiast do Brukseli, powinieneś wyjechać do Północnej Korei, skoro zagranica tak Cię kusi. Nie powinieneś pozostać nawet w Sejmie, bo szkodzisz interesom narodowym.

Apel do Wyborców.

Proszę idźcie na wybory, nawet jak nie macie ochoty czy uważacie, że to i tak nic nie zmieni. Myślę, że zmieni, przynajmniej mentalność elity politycznej, oderwanej od zwykłych obywateli. Duża frekwencja wyborcza powinna dać im dużo do myślenia i zauważenia wreszcie szarego obywatela w pozostałych dniach roku. To jest jedyny dzień, kiedy macie władzę nad przyszłymi posłami i kiedy elita polityczna liczy się z Wami. Chociaż się liczy z Wami, to jednak nie martwi się o Was, ale o Wasz głos. Domagajmy się, aby nazwiska kandydatów były umieszczane na listach wyborczych według alfabetu, według przyjętych norm (tak jak np. na liście posłów na Sejm), a nie według lojalności dla liderów partii. Zróbcie z tego dnia protest, nawet większy (poparty Wasza frekwencja) niż obecny protest rolników i głosujcie na osoby, których nazwiska umieszczone są na dalszych pozycjach. Pokarzcie swoja determinacje, żeby zmienić Polskę na lepszy kraj, w którym stara elita polityczna nie toczy wojny polsko-polskiej między sobą. Przypomina to polskich Sarmatów z XVIII wieku, którzy swoim zachowaniem (własne interesy ponad interesy narodu) przyczynili się do rozbiorów i utraty niepodległości Polski. Ja nie mowie Wam na jaka partie głosować. To Wasza decyzja!  Ja tylko bardzo proszę, abyście dali szansę nowym ludziom, nieskażonych korupcja i zainteresowanych tylko swoja kieszenią.

Szanowni Wyborcy! 

Zanim zagłosujecie na wybranego kandydata do Europarlamentu, proszę przeczytać poniższy Alfabet Wyborczy.

(opracowany przez Emilię Brown).

Trzeba się przede wszystkim dobrze zastanowić, zanim pójdziecie do lokali wyborczych, czy posłowie lub inne znane osoby publiczne, których nazwiska znajdziecie na listach zasługują na Wasz wybór. Czy swoją postawą lub brakiem działania na rzecz Waszego środowiska zasłużyli sobie na wysokie apanaże w Europarlamencie?  Umieszczenie ich nazwisk przez lidera danej partii, nie znaczy, że oni dobrze przysłużyli się obywatelom. Mogli raczej reprezentować interesy partii niż obywateli, a zarazem przysłużyć się liderowi. Mogli być lojalni wobec niego i głosować w Sejmie według jego wskazówek, niekoniecznie w interesie wyborców.  Nie można zapominać, że posłowie mają reprezentować obywateli i dbać o ich interesy, a nie o swoje i liderów.  Po ostatnich wyborach do Sejmu powiało świeżym powietrzem na sali sejmowej.  Ale to nie wystarczy.

Tu potrzebny jest cyklon lub przynajmniej wiatr halny, żeby niektórzy posłowie kandydujący do Europarlamentu zrozumieli, że nie odpracowali jeszcze długu zaciągniętego u wyborców. Za ich wybór do Sejmu i za ich kampanie wyborcza, za która oni zapłacili.  Czy mają znowu teraz zapłacić za następną kampanię, aby umożliwić im wyższe zarobki niż w Sejmie i w spółkach państwowych? Czy im to nie wystarcza?

Czy posłowie tacy jak Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik lub inni typu „obajtków” i „kurskich” zarobili tak mało, że muszą uciekać do Brukseli?  Czy byli premierzy jak np. Beata Szydło, Leszek Miller, Ewa Kopacz czy Włodzimierz Cimoszewicz upadli tak nisko, że chcą kandydować na zwykłych eurodeputowanych i za więcej „srebrników” się sprzedać? Honoru nie mają.  Angela Merkel lub David Cameron na pewno nie poniżyli by się kandydowaniem na takie stanowiska.  Czy nasi premierzy nie powinni zostać w kraju i służyć narodowi polskiemu, aby TU spłacać swój dług?  Przecież w Brukseli nie mają dużo do powiedzenia. Tam rządzą Niemcy i Ursula von der Leyen.

Czy nie ma na listach wyborczych nazwisk innych kandydatów na dalszych pozycjach, którym powinno się dać szansę, a jednocześnie przestrogę dla innych?  Dla tych samych posłów, od kilkunastu lat „przywiązanych do foteli sejmowych”, których nazwiska umieszczono na pierwszych pozycjach na listach wyborczych, którzy liczą na to, że mieszkańcy wsi i małych miast zagłosują na nich, bo „ciemny lud to kupi” jak powiedział kiedyś Jacek Kurski, dziś kandydujący do Europarlamentu.  Czy chciwość człowieka nie ma granic?  Czy tysiące złotych zarobione w Banku Światowym, bez wykształcenia i kwalifikacji finansowych. nie wystarczyły już panu Kurskiemu?

Wyborcy powinni uświadomić sobie, że jedyny dzień, w którym posłowie zabiegają o ich głos, to dzień wyborów, bo w pozostałych dniach trwania kadencji, ich glosy przeważnie są ignorowane.  Wtedy tez przeważają swoje i partyjne interesy, a nie obywateli. Jest to jednak jedyny dzień, w którym wyborcy mogą dać im „czerwoną kartkę”, gdy nie zasługują na ponowny wybór, czy do Sejmu czy do Brukseli.  Dopóki wyborcy będą bezmyślnie głosować na niewłaściwych kandydatów, dopóty nie będzie szybkiej zmiany w zachowaniu naszej elity politycznej. Na górze pozostaną osoby lepszego „sortu”, na dole gorszego: szary obywatel otrzymujący niskie zarobki, małą emeryturę lub mizerną rentę dla niepełnosprawnych.  Mogą tez wyjechać „na saksy” do krajów „starej” Unii, aby polepszyć rodzinny budżet. A nasi, często nieodpowiedni politycy, mogą wyjechać na intratne stanowiska do Brukseli, być może kalkulując z góry swoje przyszłe europoselskie emerytury.  Dzięki głosowaniu szarych obywateli lub niskiej frekwencji w wyborach do Europarlamentu.

Drodzy Wyborcy! Apeluję więc o jak najbardziej liczną frekwencję i rozważne głosowanie.  Liczę na Waszą obywatelską i patriotyczną postawę! Dziękuję z góry! Emilia Brown

ALFABET WYBORCZY:

A –  jak Arkadiusz Mularczyk.

Jest już posłem w 6 kadencji, wybrany dzięki znakomitym kampaniom wyborczym za pieniądze podatników. Jego billboardy i banery wisiały wszędzie tam, gdzie można było je umieścić i powiesić: na słupach, latarniach, mostach i na ekranach przy rondach i drogach. Na budynkach, na polach, łąkach i pagórkach. Na wsiach i w mieście. 

Za pieniądze publiczne. Nie przeszkadzało mu to jednak krytykować kandydata na prezydenta Nowego Sącza za obwieszanie swoich banerów. Co za hipokryzja. Jeżeli Mularczyk zgłosił tę sprawę do prokuratury za marnowanie publicznych pieniędzy, to może prokuratura zajmie się również jego źródłem finansowania kampanii wyborczych. Czy oprócz pieniędzy publicznych były prywatne?  Ile? Zastanawiam się, czy nie skorzystał z pieniędzy dziadka swojej małżonki? (Arkadiuszu, nie bierz mnie do sądu za zastanawianie się, ale przyznaj się, ile wydałeś na swoją ostatnią kampanię do Sejmu i do Europarlamentu w 2019r.)

Jako poseł pełnił różne funkcje w Sejmie, łącznie z piastowaniem stanowiska Sekretarza Stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w rządzie PiS od lipca 2022r. do grudnia 2023r.  Mimo poprzednich 5 kadencji w Sejmie i wysokich zarobków za pełnienie dodatkowych funkcji, Arkadiusz Mularczyk zamiast służyć wiernie swoim wyborcom, kandydował bezskutecznie już 3 razy do Unii Europejskiej. Czy miał wyrzuty sumienia, że marnuje niepotrzebnie za każdym razem publiczne pieniądze? Czy nie powinien odsłużyć w Sejmie długu zaciągniętego u wyborców zamiast uciekać do Brukseli? Przecież nikt go nie zmuszał do kandydowania do Sejmu. Czy mało zarobił za pełnienie wszystkich funkcji?

Widocznie tak było, skoro 7 miesięcy po wyborach do Sejmu, znowu kandyduje już po raz czwarty do Europarlamentu 9 czerwca.  Widać, że kuszą go wysokie apanaże zagraniczne.  Zwłaszcza, że jako Sekretarz Stanu MSZ odbył już kilkadziesiąt „wycieczek” zagranicznych na koszt podatników. Jak to mówi się często, „apetyt rośnie w miarę jedzenia”.

AA – jak Arkadiusz Mularczyk i Reparacje

Dla posła Mularczyka sprawa reparacji stała się „karta trumfową” w jego kampanii wyborczej do Sejmu w 2015 r., 2019r. i w 2023 r. Nie przyniosła mu niestety wygranej do Europarlamentu w 2019 r. Czy i tym razem w 2024 r. będzie dla niego kartą przetargową? 

Szkoda, że do tej pory nie było przeprowadzonych żadnych rozmów z rządem niemieckim. Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej został przecież sporządzony w 2022 r. Oszacowano szkody wojenne na ponad 6 bilionów złotych, które Niemcy powinny zapłacić Polsce. Powinni ale czy zapłacą?

Nie dowiemy się o tym dopóki Polska nie wystosuje oficjalnego wniosku do Niemiec o zapłacenie tej kwoty. Dlaczego więc rząd PiS nie zrobił nic więcej w tej sprawie? Nie było przecież żadnych rozmów na szczeblu rządowym ze stroną niemiecką ani w 2022 r., ani też w 2023r.  

Dlaczego? Wprawdzie Arkadiusz Mularczyk, jako wiceminister Spraw Zagranicznych Polski od lipca 2022 r., zajmował się sprawa reparacji i zjeździł w tym czasie niemal pół Europy, aż po Amerykę, ale nic nie załatwił w tej sprawie. Trzeba było zacząć rozmowy w Berlinie, a nie „zwiedzać” 20 innych krajów. Te „wycieczki” pana wiceministra nie przyniosły jednak żadnych rezultatów. Zapłacone przez podatników, a kosztowały nie mało.

Z informacji Ministerstwa Spraw Zagranicznych wynika, że nasz pan wiceminister w ciągu 13 miesięcy pełnienia tej funkcji odbył aż 38 zagranicznych podróży, czyli średnio 3 wizyty w miesiącu. Aż 87 dni przeznaczono na wyjazdy czyli prawie 3 miesiące w ciągu 13 miesięcy. Co za feralna trzynastka. Co trzeci miesiąc spędzał wiceminister poza granicami Polski. 

Czy ministerstwo dobrze to policzyło? A ile kosztowały podatników te podróże?. Według ich obliczeń, MSZ zapłaciło z budżetu państwa: 

  1. 7128.68 euro 

(w tym za diety – 1055.37, hotele ? 6073.31 euro)

  1. 3897.26 dolarów amerykańskich 

(w tym za diety – 355.97, hotele – 2861.96, przeloty i transport pociągiem – 679.33)

  1. 1702.75 funty brytyjskie

(w tym diety – 143.25, hotele – 1559.50)

  1. 871.30 franki szwajcarskie

(w tym diety – 167.20, hotele – 704.10)

  1. 133545,50zł
    zapłacono za przeloty samolotem

Oczywiście wiceminister latał czasem w asyście asystentki, doradcy politycznego i Dyrektora Departamentu Polityki Europejskiej, więc powyższe kwoty obejmowały również koszty towarzyszących mu osób.

Mam nadzieję, że nie popełniłam pomyłki w podaniu w.w. kwot. Jeżeli zrobiłam jakiś błąd, z góry przepraszam i oczywiście poprawię go niezwłocznie).

Warto tu również wspomnieć koszt przygotowania raportu o stratach wojennych Polski, nad którym pracował zespół składający się z 33 wybitnych specjalistów. Można się domyślić, że całkiem sporo, biorąc pod uwagę czas spędzony na jego przygotowanie. Od 2017 r. do 2022r. Tyle wysiłku i pieniędzy poświęcono na sporządzenie tego raportu, a nie podjęto żadnych kroków, aby rozpocząć dwustronne rozmowy z rządem niemieckim. 

A jakie były korzyści z odbytych podróży przez wiceministra? Czy to były po prostu, ot tak, ciekawe spotkania dla samych spotkań? Jakie kraje czy rządy mogą być zainteresowane reparacjami dla Polski?

Można się zastanawiać, co zawiera karta przetargowa Arkadiusza Mularczyka, kandydata na europosła do Parlamentu Europejskiego. Chyba puste słowa poparcia, bo na pewno nie ma tam słów pełnych obietnic i listy zobowiązań ze strony niemieckiej. Arkadiuszu, nie uciekaj wiec do Brukseli. Daj innym szanse tam pojechać, a Ty zostań w Polsce i upominaj się dalej o reparacje. Dokończ swoje dzieło tutaj, aby były widoczne owoce Twojej pracy, konkretne rezultaty.

B – jak Beata Szydło

Pani Beata Szydło chce reprezentować Sądeczan w Unii Europejskiej, a gdy była premierem, to nawet nie potrafiła załatwić im „SĄDECZANKI. Od ponad 30 lat wyczekiwanej drogi szybkiego ruchu do Brzeska.
A czy zrobiła cokolwiek w sprawie REPARACJI piastując funkcję premiera? Albo może interweniowała w tej sprawie w Unii Europejskiej, gdy tam siedziała na ciepłym stołku w ciągu ostatnich 5 lat? Dzięki olbrzymiej kampanii wyborczej zapłaconej przez polskich podatników? Czyżby tradycyjni wyborcy PiS-u, na wsiach i w miasteczkach nie słyszeli o Beacie Szydło, premierze Polski? Słyszeli, słyszeli, bo uzyskała najwięcej głosów w całej Polsce.
To jednak nie powód do dumy! Powinna przeprosić Polaków za marnowanie publicznych pieniędzy na jej kampanię wyborczą. Tak, pani premier Beato Szydło, powinna Pani ich przeprosić!
Tam, w Brukseli nie chcieli jej nawet na przewodniczącą zwykłej Komisji, nawet po drugim głosowaniu, udało się jej raptem zostać tylko zastępcą członka, (nawet nie samym członkiem w Komisji).

Pani premier Polski, zwykłą euro posłanką i zastępcą członka – wstyd dla kraju, który reprezentuje. Tam, w Brukseli nigdy jej nie zaakceptują, nie wybiorą na lepsze stanowisko. To nie ta liga, Pani Premier.
Z pewnością wydadzą duże pieniądze na jej kampanię wyborczą również w tym roku. Nie powinna startować ponownie w tych wyborach. Skoro nabrała ogłady na salonach brukselskich i nauczyła się języka angielskiego, to powinna zostać w Polsce.
Mogłaby wykorzystać swoje doświadczenie unijne w kraju, aby tym razem lepiej służyć; obywatelom. I ?patrzeć na ręce? obecnego rządu i dreptać im po piętach mając takie doświadczenie. Więc czy nie lepiej zagłosować na innych kandydatów na dalszych pozycjach i dać im szansę reprezentowania nas w Unii?

C – jak „Cud Gospodarczy” w ostatnich dwóch kadencjach rządu PiS.

Mimo wojny na Ukrainie i kryzysu energetycznego, według byłego premiera Morawieckiego, polska gospodarka stała na dobrym poziomie. Dochód narodowy był podobno wyższy niż w Niemczech czy nawet we Francji. Z inflacja było podobnie. A jak ceny zaczęły szybować w górę w zawrotnym tempie, to pan premier wytłumaczył to tym, że wszędzie ceny poszły do góry, nawet w Ameryce.
Tak, ale nie tak dużo jak w Polsce biorąc pod uwagę „świetny” stan polskiej gospodarki. Ale jak się zaczęło rozdawać publiczne pieniądze „na prawo i lewo”, aby „kupić sobie łaskę wyborców” dla PiS-u przed wyborami, to nic dziwnego, że teraz za wysokie ceny obwiniają obecny rząd.

D – jak Demokracja i publiczne media

Obwiniają nowy rząd również za inne sprawy, bo teraz nie mają dostępu do mediów publicznych. Nie wystarczy im, że w swoich rękach mieli TVP przez 2 kadencje. Zrobili z niej prywatną telewizję partii PiS, używając jej nawet do robienia partyjnej kampanii wyborczej do Sejmu i do Europarlamentu w 2019, a nawet kampanii prezydenckiej w 2020 dla prezydenta Dudy. Płacono dziennikarzom TVP wysokie pobory, aby manipulować faktami.
Manipulowali oni nawet nazewnictwem. Opozycję w Sejmie nazywali „Totalną Opozycją”, a rządzącą partię PiS, ?Zjednoczoną Prawicą?. To przypomina mi okres komunizmu w Polsce, kiedy przewodnią partią była PZPR czyli Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, a po drugiej stronie były kraje imperialistyczne i rewizjonistyczne „czyhające” na socjalistyczną Polskę.

Jeżeli była Zjednoczona Prawica, to dlaczego w TVP nie nazywano opozycji Zjednoczoną Opozycją? Tak PO jak i PiS były połączone z innymi mniejszymi partiami. Nazywali ją „Totalną”, bo „Totalna Opozycja” ma konotację negatywną. Wyraz „totalna” może być łatwo skojarzony np. z wyrazem „totalna wojna”.
Po utracie władzy, dalej manipulują nazewnictwem i używają teraz nazwy Koalicja rządząca i dalej Zjednoczona Prawica, ale dlaczego nie nazywają siebie Totalną Opozycją lub Koalicją Opozycyjną?
Przez 8 lat oglądałam tylko TVP1 i TVP.info (nie oglądałam ani TVN ani też telewizji Polsat), wiec mogę z cala świadomością napisać, że to była prywatna telewizja partii PiS, która nigdy nie krytykowała partii rządzącej, a bez umiaru atakowała Opozycję. Uważam, że był to okres bezkrytycznej wolności dla elity rządzącej i lidera partii.

E – jak Europosłowie i Posłowie

Otaczał się on lojalnymi ludźmi, a za lojalność otrzymywali oni od „Wierchuszki” intratne stanowiska w rządzie, w spółkach państwowych i urzędach wojewódzkich bez względu na to czy mieli wykształcenie i doświadczenie. Kilka przykładów: Prezes Narodowego Banku Polskiego, ambasadorowie, osoby nominowane przez kraje członkowskie na stanowiska w Unii Europejskiej, wojewodowie, prezesi, np. PGNiG, publiczne media, urzędy wojewódzkie. Tam byli ludzie prezydenta, premiera i lidera partii.

Dla żony posła Mularczyka zmieniono nawet statut Wojewódzkiej Biblioteki Pedagogicznej w Nowym Sączu, aby można było ją zatrudnić w charakterze drugiej wicedyrektorki biblioteki, która zatrudniała tylko 30 osób. Ręka lidera PiS-u lub posła Mularczyka sięgnęła chyba też po raz drugi do Nowego Sącza, kiedy wybrano jego żonę na przewodniczącą Rady Miasta. Jego żona nie miała nawet żadnego wykształcenia, doświadczenia i kwalifikacji na żadne z tych stanowisk. Wystarczyło, że była żona posła z partii PiS.
Lojalni ludzie liderów partii zostają również kandydatami na europosłów bez względu na to czy są to odpowiedni kandydaci, cieszący się zaufaniem wyborców. Jedynki, Dwójki lub Trójki to kandydaci nagradzani za wyjątkową lojalność i usłużność. Bez względu na to czy to są kandydaci godni zaufania obywateli i nieskazitelnego zachowania.
Czy panowie D. Obajtek, M. Kamiński i M. Wąsik potrzebują bardziej pieniędzy czy immunitetów? Jeżeli są niewinni, to dlaczego nie zostaną w Polsce, aby udowodnić swoja niewinność? Dlaczego chcą uciekać do Brukseli?
Czy Jackowi Kurskiemu brakuje pieniędzy na przysłowiowy chleb czy też PiS nie spłacił mu jeszcze całego „długu”. Ale czy tacy kandydaci zasługują na glosy Polaków? Dlaczego nie dać szansy kandydatom, których nazwiska znajdują się na dalszych pozycjach?

F – jak Fakty i brak Informacji

  1. System ochrony zdrowia w Polsce jest coraz gorszy zamiast być lepszy. Brak specjalistów, ale prywatnie można się szybciej dostać do lekarza.  Dlaczego więc jest Prywatne przychodnie i gabinety lekarskie rosną jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Ta sama prywatna przychodnia może przyjąć pacjenta w ciągu kilku dni, a na NFZ trzeba czekać tygodniami, nawet miesiącami.  Podobnie jest z przychodniami stomatologicznymi, chociaż tutaj sytuacja wygląda może trochę lepiej. Co zrobili politycy, aby to zmienić to w ciągu ostatnich kadencji? Czy nie należy zreformować opieki zdrowotnej? Czy politycy wiedza, ze wciąż istnieją tu łapówki, w różnej formie i w sposobie, aby się szybciej dostać do lekarza na Narodowy Fundusz. Albo chory kosztem jedzenia czy ogrzewania zapłaci za prywatna wizytę. O tym się nie mówi,bo prawo jednakowo karze lekarza jak i zdesperowanego pacjenta, który rozpoczął wyścig ze śmiercią. 

Czy teraz mamy tych polityków nagradzać i głosować na nich, żeby dostali się do Brukseli?  Aby tam mogli siedzieć jak „u Pana Boga za piecem” otrzymując wysokie pobory? Lepiej dajmy szansę tym, których nazwiska na listach wyborczych znajdują się na dalszych pozycjach.

2.  Elita polityczna myśli, że miejsca w Sejmie czy w Europarlamencie im się należą, skoro tak walczą o czołowe miejsca na liście. Niech wreszcie zrozumieją, że na nie trzeba zasłużyć, bo to służba dla dobra narodu, a nie intratny zawód, przynoszący dobre zyski dla siebie. Tak wielu posłów uważa i w sejmowej rubryce „Zawód” wpisuje: Parlamentarzysta. Zawód ma się do śmierci. Czy poseł powinien mieć „swój stołek” w Sejmie aż do śmierci?  Za pieniądze podatników? Biura poselskie są również intratnym miejscem pracy dla wielu karierowiczów. Najpierw zostaje się asystentem społecznym. Asystent lojalny, za darmo służący i noszący teczkę panu posłowi lub ministrowi, bo poseł może być również wiceministrem i ministrem. Podnosi to rangę biura i  równocześnie liczbę asystentów społecznych w takim biurze. A potem droga do kariery otwarta. Można zostać później pracownik biura na etacie lub otrzymać pracę w spółce urzędu miasta, a nawet urzędu wojewódzkiego. Następnie zostaje się kandydatem do Rady Miasta, na Burmistrza lub do Sejmu. A potem już tylko jeden kierunek: Bruksela.

3. W urzędach zwłaszcza w małych miastach zatrudniani są często znajomi lub krewni elity politycznej.  Często bez odpowiedniego wykształcenia, kwalifikacji i doświadczenia.  Pod ochrona elitarnego parasola mogą być arrogancy bez konsekwencji i nie muszą być kompetentni. Znajomość liczy się więcej niż profesjonalizm. Nieważne, że petent często czekać musi niepotrzebnie na załatwienie sprawy bardzo długo mimo, że żyjemy w dobie technologicznej i elektronicznej. Nie muszą się przecież przyznać, że nie potrafią posługiwać się takim się sprzętem.

4. Nawet w biurach poselskich pracownicy są często aroganccy. Rzadko się przedstawiają, gdy odbierają telefon i często nie chcą nawet potwierdzić petentowi, że otrzymali list skierowany do posła od szarego obywatela. Nie ma ich często godzinami w biurze, a nawet dniami.  Nie można tego sprawdzić, bo rzadko teraz biuro ma telefon stacjonarny. W Nowym Sączu sprawdziłam to osobiście setki razy. Nawet nie zostawiają informacji, kiedy wrócą, gdy muszą wyjść w sprawach służbowych. Ze smartfonem można biuro „przenieść” na plaże lub do ogrodu. Można nawet wnuki pilnować w domu w godzinach pracy! (Tak, natrafiłam na takiego dziadka z biura poselskiego, a raczej  w jego domu prywatnym!). Mam wystarczająco własnego doświadczenia z biurami poselskimi w całej Polsce, żeby napisać tu, to, ze jesteśmy lekceważeni nawet przez biura poselskie utrzymywane przez  wyborców.

Czy teraz mamy ich poselskich mocodawców (tzn. posłów) nagradzać i głosować na nich, żeby dostali się do Brukseli? Za ich lojalność wobec liderów, a nie wobec obywateli? Czy zasłużyli na to, tylko dlatego, że należą do uprzywilejowanej kasty politycznej?  Dlaczego nie dać szansy nowym ludziom? Jeżeli oni będą potem tak samo postępowali, to trzeba im pokazać „czerwona kartkę” w nowych wyborach.

5. Nie zapominajmy, że kiedy publiczne pieniądze marnowane są przez naszych reprezentantów w Sejmie i przez rząd, szary obywatel, zwłaszcza emeryt i rencista, często ledwo wiążą przysłowiowy koniec z końcem. Zamiast kupować glosy wyborców trzynastymi czy czternastymi emeryturami, dlaczego elita nie podniesie najniższe emerytury do takiej wysokości, aby emeryci mogli godnie żyć w kraju, zaliczanym do piątej gospodarki w Unii Europejskiej. Jeżeli popatrzymy na listę krajów, do których wyjeżdżają nasi posłowie czy ministrowie, czasem pod pretekstem wyjazdu służbowego, możemy zauważyć, że te wyjazdy wyglądają jak „wycieczki” – za publiczne pieniądze.  Czy publikuje się oficjalne raporty o wyjazdach zagranicznych naszej elity politycznej? Obywatel powinien mieć swobodny dostęp do takich informacji. Tym bardziej, że przeciętny obywatel, który jest na emeryturze lub na rencie, musi często wydawać około 500zl na lekarstwa, które nie są refundowane.  Czasem musi też dopłacać do sprzętu potrzebnego dla fizycznie niepełnosprawnych. Słyszy się też często, że nie ma też wystarczająco funduszy na dofinansowanie potrzebnych adaptacji mieszkań lub łazienek dla niepełnosprawnych. Czy rządząca elita nie powinna się wstydzić za to, że urządza się zbiórkę milionów nakrętek od butelek, żeby sfinansować chorej osobie operacje czy wózek inwalidzki. A na fundusz sprawiedliwości i inne podejrzane projekty znalazły się jednak środki pieniężne w poprzednich kadencjach Sejmu. 

Podsumowując powyższe fakty, czy można powiedzieć, że nasi posłowie zasługują na głos tego emeryta czy osoby niepełnosprawnej w wyborach do Europarlamentu? Nie umożliwiamy więc im ucieczki do Brukseli od trudnej codzienności szarego obywatela. Niech zostaną w Sejmie i wezmą się szybko do przygotowania takich ustaw, aby polepszyły codzienne życie tego obywatela. Aby posłowie nie musieli interweniować na rzecz obywateli lub udzielać im porady, gdy ustawy nie są dobrze przygotowane i krzywdzące dla nich. To nie jest rola naszych ustawodawców. Ich zadaniem jest przygotowanie takich ustaw, aby nie można ich różnie interpretować przez różnych sędziów i prokuratorów. Takim „niedouczonym” posłom należy się „czerwona kartka”, przede wszystkim od mieszkańców małych wsi i miast.

Życzę rozważnych i dobrych decyzji w dniu 9 czerwca. Decyzji dobrych dla siebie, a nie dla dobra kasty politycznej. I dużej frekwencji.