

Argumenty Nawrockiego przeciwko przyszłemu prezydentowi z tej samej partii rządzącej jest naiwne i obrażające wyborców. Jedna partia przecież teraz nie rządzi, bo mamy od 2023 rząd koalicyjny składający się z kilku partii politycznych. A w nim wiele osób o różnych poglądach i opiniach, które dają większą gwarancję na podejmowanie lepszych decyzji dla dobra narodu – nie jednej partii jak było w poprzednich dwóch kadencjach rządów PiS.
Czy wyborcom w tych wyborach prezydenckich nie przeszkadza, że wtedy partia rządząca miała również prezydenta z tej samej partii i również większość w Sejmie? Nawrockiemu jak widać też to nie przeszkadzało. Teraz mu jednak przeszkadza, bo straszy wyborców Tuskiem i Trzaskowskim. Hipokryta!
W obecnej kadencji przecież żadna partia nie ma większości w Sejmie, więc reprezentowane są tam różne środowiska i różne interesy społeczne. Potrzebny jest nam prezydent reprezentujący cały naród, a nie jedną partię. Karol Nawrocki kwalifikuje się tylko na rolę marionetki na sznurku w rękach prezesa Kaczyńskiego. Podobnie jak jest z obecnym prezydentem Dudą. Czy chcemy kontynuacji Polski niszczonej wojną polsko-polską? Co jest ważniejsze? Interesy partyjne czy narodowe?
Kto z tych dwóch pozostałych kandydatów na prezydenta będzie w obecnych trudnych czasach lepszą koniecznością lub nawet lepszym ‘’złem’’? Pozostał bowiem wybór między dżumą a cholerą – jak mówią rodacy. Dlaczego więc wyborcy nie „zaszczepili się”, aby uchronić się przed dzisiejszymi konsekwencjami tych „chorób, zwłaszcza że, w 1989 pozbyliśmy się największej zarazy, która przyszła ze Wschodu?
Nepotyzm, interesy partyjne i prywatne były widocznym znakiem braku kręgosłupa moralnego wśród elity politycznej. Mimo to godziliśmy się na to, wybierając tych samych reprezentantów na każdą kolejną kadencję, zamiast wybierania nowych, młodych i wizjonerów.
Teraz mamy okazję, aby zapobiec dalszej wojnie polsko-polskiej wybierając lepszego kandydata. Nie straćmy tym razem tej szansy. A w przyszłych wyborach parlamentarnych bądźmy jeszcze bardziej czujni i i mądrzejsi. Powodzenia!
Jak mogą emeryci polskich wsi i małych miast głosować na Nawrockiego? Co powiedziałby na to Wincenty Witos, wybitny przywódca ruchu ludowego? Premier Polski i wielki patriota, pochodzący ze wsi, który ukończył zaledwie 2 klasy wiejskiej szkoły. Czy jego ziomkowie, mieszkańcy wsi mający te same korzenie, są tak zmanipulowani przez PiS, że nie wiedzą lub zapomnieli, że mają swoją partię ludową o dużych tradycjach? Czy Karol Nawrocki będzie dbał o interesy rolników, skoro rząd PiS-u nie bronił ich przed ciężarówkami z ukraińskim zbożem?
Czy można wierzyć w jego uczciwość? Jeżeli nie wyłudził od starego człowieka tego mieszkania, to dlaczego nie oddał go na cele charytatywne kilka lat temu? Tak postąpiłby każdy uczciwy człowiek. Tuż przed samymi wyborami to już raczej za późno. A czy pan Nawrocki zapłacił za wynajmowanie pokoju w Muzeum II Wojny Światowej? On tam tylko pracował.
Jest rzeczą niepokojącą, że mocodawcy kandydata PiS-u, łącznie z byłym premierem Morawieckim, nie tylko go sponsorują, ale jeszcze bronią jego przeszłości. Jakie więc wartości chrześcijańskie reprezentują oni, o których nam ciągle przypominają. Czy można utożsamiać się z nimi lub głosować na ich kandydata na prezydenta?
Mateusz Morawiecki broniąc Nawrockiego, wspomniał o dziesiątkach tysięcy podobnych przypadków wyłudzeń mieszkań. Dlaczego więc nie zajęła się nimi prokuratura? Przecież była w ich rękach przez dwie kadencje. To były karygodne oszustwa wobec starych ludzi oraz podatników, którzy finansowali bonifikaty dla złodziei.
Czy prezydent Nawrocki ułaskawi tych i innych oszustów? Czy na takiego człowieka chcą głosować wyborcy? Co można sądzić o kraju z tradycjami chrześcijańskimi, w którym katolicy głosują na Nawrockiego znając jego przeszłość? Powinni wbić mu przysłowiowy „ostatni gwóźdź do trumny, jeżeli nie utożsamiają się z jego wartościami.
Puste słowa tego kandydata o uczciwości i o patriotyzmie są obraźliwe dla każdego przyzwoitego człowieka. Karol Nawrocki, przemawiając do wyborców, zachowuje się tak, jakby miał wyłączność na patriotyzm i reprezentowanie narodu polskiego. To jest arogancja.
Chociaż jest historykiem z wykształcenia, nie wygląda na to, aby miał wystarczającą wiedzę na temat Ukrainy i Unii Europejskiej, nie mówiąc już nawet o światowej scenie politycznej. Ale cóż można oczekiwać od człowieka, który jak papuga powtarza cudze słowa, których chyba sam nie rozumie.
Panie Nawrocki! Nie popiera Pan kandydatury Ukrainy do Unii Europejskiej ani do NATO z powodu rzezi wołyńskiej? Unia postawiła Ukrainie pięć warunków do spełnienia. Ludobójstwo wołyńskie nie było jednym z nich. Dlaczego suwerenny kraj nie może wstąpić do jakiejkolwiek organizacji, do której chce, bez zgody drugiego?
Jest Pan również przeciwko udzielaniu pomocy Ukrainie. To nie kwestia tego, czy my lubimy Ukraińców czy nie. To kwestia nie tylko naszego polskiego bezpieczeństwa, ale również bezpieczeństwa całej Europy. Zwłaszcza, że nie można teraz liczyć na pomoc obecnego nieprzewidywalnego prezydenta USA. Czy Karol Nawrocki chce polsko-rosyjskiej granicy od morza bałtyckiego do Karpat?
Rzezi wołyńskiej nie można zapomnieć i ten temat należy poruszyć z Ukrainą na najwyższym szczeblu. Najwyższy czas rozpocząć proces pojednania obu narodów w obliczu zagrożenia ze strony imperium rosyjskiego. Czy historyk Nawrocki zapomniał już o czasach Chmielnickiego, kiedy polska elita polityczna doprowadziła do sytuacji, w której Ukraina wpadła w szpony imperium carskiego? Historia lubi się powtarzać.
Dlaczego Karol Nawrocki, pełniąc funkcję dyrektora IPN-u (który podobno „zajmował się i rozwiązywał” światowe problemy), nie podjął inicjatywy rozpoczęcia tego trudnego dialogu polsko-ukraińskiego? Ekshumacja zwłok bestialsko pomordowanych to za mało i nie wystarczy. Był dobry czas na to w poprzednich dwóch kadencjach rządów PiS-u, zwłaszcza kiedy Putin napadł na Ukrainę w 2022 roku. Nikt z PiS-u nie powiedział wtedy: Panie Zełeński, pomożemy, ale sprawa Wołynia jest niezbędnym tematem dyskusji o tym co nas dzieli i co nas łączy, gdy zakończy się wojna.
Dobrze, że Polska zwiększyła wydatki na obronę i jest przykładem dla całej Europy, ale należy naciskać na pozostałe kraje Unii Europejskiej, aby poszły jej śladem. Czy Karol Nawrocki bez żadnego doświadczenia politycznego i jednocześnie reprezentującego partię nieprzychylną tej Unii, potrafi przekonać innych? Jest to bardzo wątpliwe.
Jeżeli Unia Europejska jest tak szkodliwa dla gospodarki i suwerenności Polski, to dlaczego rząd PiS-u nie przeprowadził referendom w ciągu ostatnich dwóch kadencji? Dlaczego nie udało im się namówić rodaków do powrotu do Polski?
Niestety nie ma danych statystycznych dotyczących liczby Polaków mieszkających i pracujących w Unii czy w Wielkiej Brytanii. Mówi się o dwóch, a nawet o trzech milionach. Czy zagłosowaliby oni za wyjściem Polski z Unii Europejskiej? Ile milionów euro wpłynęło już od 2004r. do budżetu państwa z Brukseli i na osobiste konta bankowe ciężko pracujących za granicą Polaków? Oczywiście kosztem wielu wyrzeczeń i rozłąki z rodzinami, a nie dzięki elicie politycznej na uprzywilejowanych stołkach w Warszawie i w Brukseli.
Polsce potrzebny jest prezydent z odpowiednim doświadczeniem politycznym i samorządowym. A kandydat Nawrocki zarządzał dotąd tylko firmą z kilkunastoma pracownikami. To za mało, aby obracać się konstruktywnie w światowych kuluarach politycznych łącznie z Unią Europejską dla dobra narodu polskiego.
Powstrzymanie nielegalnej imigracji nie jest łatwym zadaniem. Manipulowanie faktami dotyczącymi uchodźców i migrantów ekonomicznych nie jest rozwiązaniem istniejącego od lat problemu.
Ani Europa, ani Polska nie jest już w stanie przyjąć więcej niesprawdzonych i o innej kulturze i religii nielegalnych imigrantów. Należy zająć się przede wszystkim gangami sprowadzających imigrantów do chrześcijańskiej Europy. Czy Karol Nawrocki zna sposób na ich rozbicie, bo stara Europa nie może poradzić sobie z tym problemem? Być może da radę, bo przecież ma doświadczenie z gdańskimi gangami.
Niestety nie takiego doświadczenia oczekuje się jednak od przyszłego prezydenta Polski. Nasz kraj przyjął już uchodźców z Ukrainy, więc nie musi przyjmować z Azji czy z Afryki. Unia nie wymaga tego od Grecji czy Włoch i od Polski też nie wymaga. Jeżeli Niemcy zwracają Polsce imigrantów, którzy przybyli do Polski przez wschodnią granicę lub zostali sprowadzeni legalnie za rządów PiS-u, to postępują zgodne z prawem unijnym. Mówi ono o tym, że imigranci powinni poprosić o azyl w kraju unijnym, w którym po raz pierwszy przekroczyli granicę. Takie sprawy trzeba jednak rozwiązywać pomiędzy zainteresowanymi krajami.
Nie trzeba chyba nikomu przypominać jak ważne są tegoroczne wybory prezydenckie. Nie tylko z powodu obecnej sytuacji w kraju, ale również na arenie międzynarodowej.
Chociaż jest duża liczba kandydatów na liście wyborczej, ale nie będzie łatwo z niej wybrać. Kandydaci dwóch największych partii wydają się mieć największą szansę, mimo że większość elektoratu ma dosyć rządów obydwóch partii.
Ale czy Sławomir Mentzen jest odpowiedzią na błędy rządów w ostatnich 35 lat?, Nacjonalizm nie jest symbolem patriotyzmu ani demokracji tak uczy nas historia przynajmniej dwudziestego wieku.
Jeżeli nie ma na kogo głosować, jak mówią niektórzy, to trzeba się dobrze nad tym zastanowić, dlaczego tak jest i iść na wybory, bo to nasze prawo i obowiązek.
Obecnej elity w rządzie i w Sejmie nie zmienimy, bo tak wybrali wyborcy, mimo tego, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej nasi politycy często więcej dbali o swoje i partyjne interesy niż o interesy narodu. Kwitł nepotyzm, stanowiska publiczne były często obsadzane niekompetentnymi ludźmi. A w ostatnich 2 kadencjach nawet takimi ludźmi, którzy również okazali się złodziejami i oszustami. A w ‘’nagrodę’’ zostali wybrani do Brukseli na ciepłe stołki i jeszcze większe apanaże. Podział narodu jeszcze bardziej się pogłębił, a urzędujący prezydent zamiast jednoczyć jeszcze więcej dzielił.
Myślę. że prezydent Karol Nawrocki ułaskawi złodziei za rządów PiS-u, a prezydent Grzegorz Braun wystawi Polskę na pośmiewisko nie tylko Europy. Sławomir Mentzen? Jeżeli Polska ma być dla Polaków, to również chyba Niemcy dla Niemiec, Anglia dla Anglików, itd. Więc co się stanie z trzema milionami Polaków mieszkających lub pracujących w Unii Europejskiej?
Apeluję do moich rodaków o jak największą frekwencję w tegorocznych wyborach prezydenckich i dobrze przemyślany wybór.
E.B.
(szary obywatel Polski, z korzeniami spod sądeckiej wsi)
ciąg dalszy nastąpi.
Wybory do Europarlamentu mamy już za sobą. Wysyłamy do Unii Europejskiej 53 naszych reprezentantów, których sami wybraliśmy. Czy dobrze wybraliśmy to się okaże „w praniu”. Zobaczymy jak będą reprezentować interes polskiego stanu i czy im się to uda. Przecież to wszyscy kandydaci obiecywali w swojej kampanii wyborczej. Oczywiście ani polskie prawo ani unijne nie karze posłów ani europosłów za niedotrzymanie ich obietnic. Ale Unia nie pozwoli chyba robić cyrku z Europarlamentu, jak często zdarzało się w polskim Sejmie.
Szkoda, że niektórzy kandydaci, którzy nie powinni zostać wybrani, a jednak zostali wybrani np. Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik czy Daniel Obajtek. Ale czego można było spodziewać się po regionach ściany wschodniej. Sama pochodzę ze wsi i znam trochę mentalność mieszkańców wsi i małych miast. A sam Jacek Kurski zna ją jeszcze lepiej. Nic dziwnego, że prezes PiS-u umieścił tych kandydatów właśnie tam na czołowych listach.
Zastanawiam się, że czy Daniel Obajtek, wykorzystując swoje doświadczenie doradzi eurodeputowanym, gdzie tanio kupować gaz i ropę naftową dla swoich krajów. Arkadiusz Mularczyk niestety nie może pochwalić się wielką liczbą głosów oddanych na niego, biorąc pod uwagę skalę jego kampanii wyborczej – od Tatr po Góry Świętokrzyskie. Ale będzie miał teraz szansę walczyć o reparacje w samym sercu Europy. Przynajmniej może liczyć na Grzegorza Brauna z Konfederacji, bo jak nasz polski „rewolucjonista” oświadczył po wyborach, „żadne projekty antypolskie„ nie przejdą z naszą kontrasygnatą! Arkadiusz Mularczyk przygotuje projekt ustawy w sprawie reparacji, a Beata Szydło z pewnością mu w tym pomoże. Sądząc po jej zapewnieniach powyborczych, że „nie pozwoli na realizację żadnych szalonych pomysłów kasty brukselskich urzędników”, sukces murowany.
Najwięcej ucieszyłam się z tego, że wyborcy dali czerwoną kartkę niektórym czołowym kandydatom takim jak Jacek Kurski, Beata Kempa, Anna Fotyga, Małgorzata Gosiewska, Witold Waszczykowski, Ryszard Czarnecki, Elżbieta Rafalska, Włodzimierz Cimoszewicz, Róża Thun, Ryszard Petru i Hanna Gronkiewicz-Waltz. Tu uderzył cyklon, szkoda, że nie uderzył z większym rozmachem.
A więc pozostaje nam tylko czekać na dobre wiadomości z Brukseli od naszych reprezentantów, i nie tylko, chyba zasługujemy na więcej informacji od nich, a nie interpretacji i manipulowania faktami.
Arkadiuszu drogi, jesteś hipokrytą. Ty i Twoja partia rządząca podjudzaliście obywateli przeciwko osobom LGBT, nielegalnym emigrantom, a po utracie władzy urządzaliście protesty w obronie wolności polskich mediów. A Ty dodatkowo na sztandarach Reparacji startowałeś już 2 razy do Europarlamentu. W tegorocznej kampanii na Twoich banerach dalej widnieje wyraz Reparacje. Ale teraz nie poruszasz już więcej tych tematów. Zamieniłeś je na Centralizację i Federalizację Unii. Ostrzegasz wyborców przed federalistyczna i scentralizowaną Unią Europejską. Czy Ty chcesz ratować Europę w Brukseli? Nie nadajesz się na Jana Sobieskiego. On uratował Europę pod Wiedniem, ale nie udało mu się uratować Polski w Europie. Niech to będzie lekcja historii dla Ciebie. Swoją demagogią wyprowadzasz wyborców w przysłowiowe pole, oczywiście nie przy ul. Warzywnej, bo Ty nawet nie chciałeś tam bezdomnego sąsiada kilka lat temu. Zacytuję Ci tu słowa św. Mateusza, ewangelisty: Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, ale wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Po ich owocach poznacie ich. (Ewangelia według św. Mateusza 6:7-15 – 23 UBG). A według mnie jesteś hipokrytą i karierowiczem. Zamiast do Brukseli, powinieneś wyjechać do Północnej Korei, skoro zagranica tak Cię kusi. Nie powinieneś pozostać nawet w Sejmie, bo szkodzisz interesom narodowym.
Proszę idźcie na wybory, nawet jak nie macie ochoty czy uważacie, że to i tak nic nie zmieni. Myślę, że zmieni, przynajmniej mentalność elity politycznej, oderwanej od zwykłych obywateli. Duża frekwencja wyborcza powinna dać im dużo do myślenia i zauważenia wreszcie szarego obywatela w pozostałych dniach roku. To jest jedyny dzień, kiedy macie władzę nad przyszłymi posłami i kiedy elita polityczna liczy się z Wami. Chociaż się liczy z Wami, to jednak nie martwi się o Was, ale o Wasz głos. Domagajmy się, aby nazwiska kandydatów były umieszczane na listach wyborczych według alfabetu, według przyjętych norm (tak jak np. na liście posłów na Sejm), a nie według lojalności dla liderów partii. Zróbcie z tego dnia protest, nawet większy (poparty Wasza frekwencja) niż obecny protest rolników i głosujcie na osoby, których nazwiska umieszczone są na dalszych pozycjach. Pokarzcie swoja determinacje, żeby zmienić Polskę na lepszy kraj, w którym stara elita polityczna nie toczy wojny polsko-polskiej między sobą. Przypomina to polskich Sarmatów z XVIII wieku, którzy swoim zachowaniem (własne interesy ponad interesy narodu) przyczynili się do rozbiorów i utraty niepodległości Polski. Ja nie mowie Wam na jaka partie głosować. To Wasza decyzja! Ja tylko bardzo proszę, abyście dali szansę nowym ludziom, nieskażonych korupcja i zainteresowanych tylko swoja kieszenią.
(opracowany przez Emilię Brown).
Trzeba się przede wszystkim dobrze zastanowić, zanim pójdziecie do lokali wyborczych, czy posłowie lub inne znane osoby publiczne, których nazwiska znajdziecie na listach zasługują na Wasz wybór. Czy swoją postawą lub brakiem działania na rzecz Waszego środowiska zasłużyli sobie na wysokie apanaże w Europarlamencie? Umieszczenie ich nazwisk przez lidera danej partii, nie znaczy, że oni dobrze przysłużyli się obywatelom. Mogli raczej reprezentować interesy partii niż obywateli, a zarazem przysłużyć się liderowi. Mogli być lojalni wobec niego i głosować w Sejmie według jego wskazówek, niekoniecznie w interesie wyborców. Nie można zapominać, że posłowie mają reprezentować obywateli i dbać o ich interesy, a nie o swoje i liderów. Po ostatnich wyborach do Sejmu powiało świeżym powietrzem na sali sejmowej. Ale to nie wystarczy.
Tu potrzebny jest cyklon lub przynajmniej wiatr halny, żeby niektórzy posłowie kandydujący do Europarlamentu zrozumieli, że nie odpracowali jeszcze długu zaciągniętego u wyborców. Za ich wybór do Sejmu i za ich kampanie wyborcza, za która oni zapłacili. Czy mają znowu teraz zapłacić za następną kampanię, aby umożliwić im wyższe zarobki niż w Sejmie i w spółkach państwowych? Czy im to nie wystarcza?
Czy posłowie tacy jak Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik lub inni typu „obajtków” i „kurskich” zarobili tak mało, że muszą uciekać do Brukseli? Czy byli premierzy jak np. Beata Szydło, Leszek Miller, Ewa Kopacz czy Włodzimierz Cimoszewicz upadli tak nisko, że chcą kandydować na zwykłych eurodeputowanych i za więcej „srebrników” się sprzedać? Honoru nie mają. Angela Merkel lub David Cameron na pewno nie poniżyli by się kandydowaniem na takie stanowiska. Czy nasi premierzy nie powinni zostać w kraju i służyć narodowi polskiemu, aby TU spłacać swój dług? Przecież w Brukseli nie mają dużo do powiedzenia. Tam rządzą Niemcy i Ursula von der Leyen.
Czy nie ma na listach wyborczych nazwisk innych kandydatów na dalszych pozycjach, którym powinno się dać szansę, a jednocześnie przestrogę dla innych? Dla tych samych posłów, od kilkunastu lat „przywiązanych do foteli sejmowych”, których nazwiska umieszczono na pierwszych pozycjach na listach wyborczych, którzy liczą na to, że mieszkańcy wsi i małych miast zagłosują na nich, bo „ciemny lud to kupi” jak powiedział kiedyś Jacek Kurski, dziś kandydujący do Europarlamentu. Czy chciwość człowieka nie ma granic? Czy tysiące złotych zarobione w Banku Światowym, bez wykształcenia i kwalifikacji finansowych. nie wystarczyły już panu Kurskiemu?
Wyborcy powinni uświadomić sobie, że jedyny dzień, w którym posłowie zabiegają o ich głos, to dzień wyborów, bo w pozostałych dniach trwania kadencji, ich glosy przeważnie są ignorowane. Wtedy tez przeważają swoje i partyjne interesy, a nie obywateli. Jest to jednak jedyny dzień, w którym wyborcy mogą dać im „czerwoną kartkę”, gdy nie zasługują na ponowny wybór, czy do Sejmu czy do Brukseli. Dopóki wyborcy będą bezmyślnie głosować na niewłaściwych kandydatów, dopóty nie będzie szybkiej zmiany w zachowaniu naszej elity politycznej. Na górze pozostaną osoby lepszego „sortu”, na dole gorszego: szary obywatel otrzymujący niskie zarobki, małą emeryturę lub mizerną rentę dla niepełnosprawnych. Mogą tez wyjechać „na saksy” do krajów „starej” Unii, aby polepszyć rodzinny budżet. A nasi, często nieodpowiedni politycy, mogą wyjechać na intratne stanowiska do Brukseli, być może kalkulując z góry swoje przyszłe europoselskie emerytury. Dzięki głosowaniu szarych obywateli lub niskiej frekwencji w wyborach do Europarlamentu.
Drodzy Wyborcy! Apeluję więc o jak najbardziej liczną frekwencję i rozważne głosowanie. Liczę na Waszą obywatelską i patriotyczną postawę! Dziękuję z góry! Emilia Brown
Jest już posłem w 6 kadencji, wybrany dzięki znakomitym kampaniom wyborczym za pieniądze podatników. Jego billboardy i banery wisiały wszędzie tam, gdzie można było je umieścić i powiesić: na słupach, latarniach, mostach i na ekranach przy rondach i drogach. Na budynkach, na polach, łąkach i pagórkach. Na wsiach i w mieście.
Za pieniądze publiczne. Nie przeszkadzało mu to jednak krytykować kandydata na prezydenta Nowego Sącza za obwieszanie swoich banerów. Co za hipokryzja. Jeżeli Mularczyk zgłosił tę sprawę do prokuratury za marnowanie publicznych pieniędzy, to może prokuratura zajmie się również jego źródłem finansowania kampanii wyborczych. Czy oprócz pieniędzy publicznych były prywatne? Ile? Zastanawiam się, czy nie skorzystał z pieniędzy dziadka swojej małżonki? (Arkadiuszu, nie bierz mnie do sądu za zastanawianie się, ale przyznaj się, ile wydałeś na swoją ostatnią kampanię do Sejmu i do Europarlamentu w 2019r.)
Jako poseł pełnił różne funkcje w Sejmie, łącznie z piastowaniem stanowiska Sekretarza Stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w rządzie PiS od lipca 2022r. do grudnia 2023r. Mimo poprzednich 5 kadencji w Sejmie i wysokich zarobków za pełnienie dodatkowych funkcji, Arkadiusz Mularczyk zamiast służyć wiernie swoim wyborcom, kandydował bezskutecznie już 3 razy do Unii Europejskiej. Czy miał wyrzuty sumienia, że marnuje niepotrzebnie za każdym razem publiczne pieniądze? Czy nie powinien odsłużyć w Sejmie długu zaciągniętego u wyborców zamiast uciekać do Brukseli? Przecież nikt go nie zmuszał do kandydowania do Sejmu. Czy mało zarobił za pełnienie wszystkich funkcji?
Widocznie tak było, skoro 7 miesięcy po wyborach do Sejmu, znowu kandyduje już po raz czwarty do Europarlamentu 9 czerwca. Widać, że kuszą go wysokie apanaże zagraniczne. Zwłaszcza, że jako Sekretarz Stanu MSZ odbył już kilkadziesiąt „wycieczek” zagranicznych na koszt podatników. Jak to mówi się często, „apetyt rośnie w miarę jedzenia”.
Dla posła Mularczyka sprawa reparacji stała się „karta trumfową” w jego kampanii wyborczej do Sejmu w 2015 r., 2019r. i w 2023 r. Nie przyniosła mu niestety wygranej do Europarlamentu w 2019 r. Czy i tym razem w 2024 r. będzie dla niego kartą przetargową?
Szkoda, że do tej pory nie było przeprowadzonych żadnych rozmów z rządem niemieckim. Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej został przecież sporządzony w 2022 r. Oszacowano szkody wojenne na ponad 6 bilionów złotych, które Niemcy powinny zapłacić Polsce. Powinni ale czy zapłacą?
Nie dowiemy się o tym dopóki Polska nie wystosuje oficjalnego wniosku do Niemiec o zapłacenie tej kwoty. Dlaczego więc rząd PiS nie zrobił nic więcej w tej sprawie? Nie było przecież żadnych rozmów na szczeblu rządowym ze stroną niemiecką ani w 2022 r., ani też w 2023r.
Dlaczego? Wprawdzie Arkadiusz Mularczyk, jako wiceminister Spraw Zagranicznych Polski od lipca 2022 r., zajmował się sprawa reparacji i zjeździł w tym czasie niemal pół Europy, aż po Amerykę, ale nic nie załatwił w tej sprawie. Trzeba było zacząć rozmowy w Berlinie, a nie „zwiedzać” 20 innych krajów. Te „wycieczki” pana wiceministra nie przyniosły jednak żadnych rezultatów. Zapłacone przez podatników, a kosztowały nie mało.
Z informacji Ministerstwa Spraw Zagranicznych wynika, że nasz pan wiceminister w ciągu 13 miesięcy pełnienia tej funkcji odbył aż 38 zagranicznych podróży, czyli średnio 3 wizyty w miesiącu. Aż 87 dni przeznaczono na wyjazdy czyli prawie 3 miesiące w ciągu 13 miesięcy. Co za feralna trzynastka. Co trzeci miesiąc spędzał wiceminister poza granicami Polski.
Czy ministerstwo dobrze to policzyło? A ile kosztowały podatników te podróże?. Według ich obliczeń, MSZ zapłaciło z budżetu państwa:
(w tym za diety – 1055.37, hotele ? 6073.31 euro)
(w tym za diety – 355.97, hotele – 2861.96, przeloty i transport pociągiem – 679.33)
(w tym diety – 143.25, hotele – 1559.50)
(w tym diety – 167.20, hotele – 704.10)
Oczywiście wiceminister latał czasem w asyście asystentki, doradcy politycznego i Dyrektora Departamentu Polityki Europejskiej, więc powyższe kwoty obejmowały również koszty towarzyszących mu osób.
Mam nadzieję, że nie popełniłam pomyłki w podaniu w.w. kwot. Jeżeli zrobiłam jakiś błąd, z góry przepraszam i oczywiście poprawię go niezwłocznie).
Warto tu również wspomnieć koszt przygotowania raportu o stratach wojennych Polski, nad którym pracował zespół składający się z 33 wybitnych specjalistów. Można się domyślić, że całkiem sporo, biorąc pod uwagę czas spędzony na jego przygotowanie. Od 2017 r. do 2022r. Tyle wysiłku i pieniędzy poświęcono na sporządzenie tego raportu, a nie podjęto żadnych kroków, aby rozpocząć dwustronne rozmowy z rządem niemieckim.
A jakie były korzyści z odbytych podróży przez wiceministra? Czy to były po prostu, ot tak, ciekawe spotkania dla samych spotkań? Jakie kraje czy rządy mogą być zainteresowane reparacjami dla Polski?
Można się zastanawiać, co zawiera karta przetargowa Arkadiusza Mularczyka, kandydata na europosła do Parlamentu Europejskiego. Chyba puste słowa poparcia, bo na pewno nie ma tam słów pełnych obietnic i listy zobowiązań ze strony niemieckiej. Arkadiuszu, nie uciekaj wiec do Brukseli. Daj innym szanse tam pojechać, a Ty zostań w Polsce i upominaj się dalej o reparacje. Dokończ swoje dzieło tutaj, aby były widoczne owoce Twojej pracy, konkretne rezultaty.
Pani Beata Szydło chce reprezentować Sądeczan w Unii Europejskiej, a gdy była premierem, to nawet nie potrafiła załatwić im „SĄDECZANKI„. Od ponad 30 lat wyczekiwanej drogi szybkiego ruchu do Brzeska.
A czy zrobiła cokolwiek w sprawie REPARACJI piastując funkcję premiera? Albo może interweniowała w tej sprawie w Unii Europejskiej, gdy tam siedziała na ciepłym stołku w ciągu ostatnich 5 lat? Dzięki olbrzymiej kampanii wyborczej zapłaconej przez polskich podatników? Czyżby tradycyjni wyborcy PiS-u, na wsiach i w miasteczkach nie słyszeli o Beacie Szydło, premierze Polski? Słyszeli, słyszeli, bo uzyskała najwięcej głosów w całej Polsce.
To jednak nie powód do dumy! Powinna przeprosić Polaków za marnowanie publicznych pieniędzy na jej kampanię wyborczą. Tak, pani premier Beato Szydło, powinna Pani ich przeprosić!
Tam, w Brukseli nie chcieli jej nawet na przewodniczącą zwykłej Komisji, nawet po drugim głosowaniu, udało się jej raptem zostać tylko zastępcą członka, (nawet nie samym członkiem w Komisji).
Pani premier Polski, zwykłą euro posłanką i zastępcą członka – wstyd dla kraju, który reprezentuje. Tam, w Brukseli nigdy jej nie zaakceptują, nie wybiorą na lepsze stanowisko. To nie ta liga, Pani Premier.
Z pewnością wydadzą duże pieniądze na jej kampanię wyborczą również w tym roku. Nie powinna startować ponownie w tych wyborach. Skoro nabrała ogłady na salonach brukselskich i nauczyła się języka angielskiego, to powinna zostać w Polsce.
Mogłaby wykorzystać swoje doświadczenie unijne w kraju, aby tym razem lepiej służyć; obywatelom. I ?patrzeć na ręce? obecnego rządu i dreptać im po piętach mając takie doświadczenie. Więc czy nie lepiej zagłosować na innych kandydatów na dalszych pozycjach i dać im szansę reprezentowania nas w Unii?
Mimo wojny na Ukrainie i kryzysu energetycznego, według byłego premiera Morawieckiego, polska gospodarka stała na dobrym poziomie. Dochód narodowy był podobno wyższy niż w Niemczech czy nawet we Francji. Z inflacja było podobnie. A jak ceny zaczęły szybować w górę w zawrotnym tempie, to pan premier wytłumaczył to tym, że wszędzie ceny poszły do góry, nawet w Ameryce.
Tak, ale nie tak dużo jak w Polsce biorąc pod uwagę „świetny” stan polskiej gospodarki. Ale jak się zaczęło rozdawać publiczne pieniądze „na prawo i lewo”, aby „kupić sobie łaskę wyborców” dla PiS-u przed wyborami, to nic dziwnego, że teraz za wysokie ceny obwiniają obecny rząd.
Obwiniają nowy rząd również za inne sprawy, bo teraz nie mają dostępu do mediów publicznych. Nie wystarczy im, że w swoich rękach mieli TVP przez 2 kadencje. Zrobili z niej prywatną telewizję partii PiS, używając jej nawet do robienia partyjnej kampanii wyborczej do Sejmu i do Europarlamentu w 2019, a nawet kampanii prezydenckiej w 2020 dla prezydenta Dudy. Płacono dziennikarzom TVP wysokie pobory, aby manipulować faktami.
Manipulowali oni nawet nazewnictwem. Opozycję w Sejmie nazywali „Totalną Opozycją”, a rządzącą partię PiS, ?Zjednoczoną Prawicą?. To przypomina mi okres komunizmu w Polsce, kiedy przewodnią partią była PZPR czyli Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, a po drugiej stronie były kraje imperialistyczne i rewizjonistyczne „czyhające” na socjalistyczną Polskę.
Jeżeli była Zjednoczona Prawica, to dlaczego w TVP nie nazywano opozycji Zjednoczoną Opozycją? Tak PO jak i PiS były połączone z innymi mniejszymi partiami. Nazywali ją „Totalną”, bo „Totalna Opozycja” ma konotację negatywną. Wyraz „totalna” może być łatwo skojarzony np. z wyrazem „totalna wojna”.
Po utracie władzy, dalej manipulują nazewnictwem i używają teraz nazwy Koalicja rządząca i dalej Zjednoczona Prawica, ale dlaczego nie nazywają siebie Totalną Opozycją lub Koalicją Opozycyjną?
Przez 8 lat oglądałam tylko TVP1 i TVP.info (nie oglądałam ani TVN ani też telewizji Polsat), wiec mogę z cala świadomością napisać, że to była prywatna telewizja partii PiS, która nigdy nie krytykowała partii rządzącej, a bez umiaru atakowała Opozycję. Uważam, że był to okres bezkrytycznej wolności dla elity rządzącej i lidera partii.
Otaczał się on lojalnymi ludźmi, a za lojalność otrzymywali oni od „Wierchuszki” intratne stanowiska w rządzie, w spółkach państwowych i urzędach wojewódzkich bez względu na to czy mieli wykształcenie i doświadczenie. Kilka przykładów: Prezes Narodowego Banku Polskiego, ambasadorowie, osoby nominowane przez kraje członkowskie na stanowiska w Unii Europejskiej, wojewodowie, prezesi, np. PGNiG, publiczne media, urzędy wojewódzkie. Tam byli ludzie prezydenta, premiera i lidera partii.
Dla żony posła Mularczyka zmieniono nawet statut Wojewódzkiej Biblioteki Pedagogicznej w Nowym Sączu, aby można było ją zatrudnić w charakterze drugiej wicedyrektorki biblioteki, która zatrudniała tylko 30 osób. Ręka lidera PiS-u lub posła Mularczyka sięgnęła chyba też po raz drugi do Nowego Sącza, kiedy wybrano jego żonę na przewodniczącą Rady Miasta. Jego żona nie miała nawet żadnego wykształcenia, doświadczenia i kwalifikacji na żadne z tych stanowisk. Wystarczyło, że była żona posła z partii PiS.
Lojalni ludzie liderów partii zostają również kandydatami na europosłów bez względu na to czy są to odpowiedni kandydaci, cieszący się zaufaniem wyborców. Jedynki, Dwójki lub Trójki to kandydaci nagradzani za wyjątkową lojalność i usłużność. Bez względu na to czy to są kandydaci godni zaufania obywateli i nieskazitelnego zachowania.
Czy panowie D. Obajtek, M. Kamiński i M. Wąsik potrzebują bardziej pieniędzy czy immunitetów? Jeżeli są niewinni, to dlaczego nie zostaną w Polsce, aby udowodnić swoja niewinność? Dlaczego chcą uciekać do Brukseli?
Czy Jackowi Kurskiemu brakuje pieniędzy na przysłowiowy chleb czy też PiS nie spłacił mu jeszcze całego „długu”. Ale czy tacy kandydaci zasługują na glosy Polaków? Dlaczego nie dać szansy kandydatom, których nazwiska znajdują się na dalszych pozycjach?
Czy teraz mamy tych polityków nagradzać i głosować na nich, żeby dostali się do Brukseli? Aby tam mogli siedzieć jak „u Pana Boga za piecem” otrzymując wysokie pobory? Lepiej dajmy szansę tym, których nazwiska na listach wyborczych znajdują się na dalszych pozycjach.
2. Elita polityczna myśli, że miejsca w Sejmie czy w Europarlamencie im się należą, skoro tak walczą o czołowe miejsca na liście. Niech wreszcie zrozumieją, że na nie trzeba zasłużyć, bo to służba dla dobra narodu, a nie intratny zawód, przynoszący dobre zyski dla siebie. Tak wielu posłów uważa i w sejmowej rubryce „Zawód” wpisuje: Parlamentarzysta. Zawód ma się do śmierci. Czy poseł powinien mieć „swój stołek” w Sejmie aż do śmierci? Za pieniądze podatników? Biura poselskie są również intratnym miejscem pracy dla wielu karierowiczów. Najpierw zostaje się asystentem społecznym. Asystent lojalny, za darmo służący i noszący teczkę panu posłowi lub ministrowi, bo poseł może być również wiceministrem i ministrem. Podnosi to rangę biura i równocześnie liczbę asystentów społecznych w takim biurze. A potem droga do kariery otwarta. Można zostać później pracownik biura na etacie lub otrzymać pracę w spółce urzędu miasta, a nawet urzędu wojewódzkiego. Następnie zostaje się kandydatem do Rady Miasta, na Burmistrza lub do Sejmu. A potem już tylko jeden kierunek: Bruksela.
3. W urzędach zwłaszcza w małych miastach zatrudniani są często znajomi lub krewni elity politycznej. Często bez odpowiedniego wykształcenia, kwalifikacji i doświadczenia. Pod ochrona elitarnego parasola mogą być arrogancy bez konsekwencji i nie muszą być kompetentni. Znajomość liczy się więcej niż profesjonalizm. Nieważne, że petent często czekać musi niepotrzebnie na załatwienie sprawy bardzo długo mimo, że żyjemy w dobie technologicznej i elektronicznej. Nie muszą się przecież przyznać, że nie potrafią posługiwać się takim się sprzętem.
4. Nawet w biurach poselskich pracownicy są często aroganccy. Rzadko się przedstawiają, gdy odbierają telefon i często nie chcą nawet potwierdzić petentowi, że otrzymali list skierowany do posła od szarego obywatela. Nie ma ich często godzinami w biurze, a nawet dniami. Nie można tego sprawdzić, bo rzadko teraz biuro ma telefon stacjonarny. W Nowym Sączu sprawdziłam to osobiście setki razy. Nawet nie zostawiają informacji, kiedy wrócą, gdy muszą wyjść w sprawach służbowych. Ze smartfonem można biuro „przenieść” na plaże lub do ogrodu. Można nawet wnuki pilnować w domu w godzinach pracy! (Tak, natrafiłam na takiego dziadka z biura poselskiego, a raczej w jego domu prywatnym!). Mam wystarczająco własnego doświadczenia z biurami poselskimi w całej Polsce, żeby napisać tu, to, ze jesteśmy lekceważeni nawet przez biura poselskie utrzymywane przez wyborców.
Czy teraz mamy ich poselskich mocodawców (tzn. posłów) nagradzać i głosować na nich, żeby dostali się do Brukseli? Za ich lojalność wobec liderów, a nie wobec obywateli? Czy zasłużyli na to, tylko dlatego, że należą do uprzywilejowanej kasty politycznej? Dlaczego nie dać szansy nowym ludziom? Jeżeli oni będą potem tak samo postępowali, to trzeba im pokazać „czerwona kartkę” w nowych wyborach.
5. Nie zapominajmy, że kiedy publiczne pieniądze marnowane są przez naszych reprezentantów w Sejmie i przez rząd, szary obywatel, zwłaszcza emeryt i rencista, często ledwo wiążą przysłowiowy koniec z końcem. Zamiast kupować glosy wyborców trzynastymi czy czternastymi emeryturami, dlaczego elita nie podniesie najniższe emerytury do takiej wysokości, aby emeryci mogli godnie żyć w kraju, zaliczanym do piątej gospodarki w Unii Europejskiej. Jeżeli popatrzymy na listę krajów, do których wyjeżdżają nasi posłowie czy ministrowie, czasem pod pretekstem wyjazdu służbowego, możemy zauważyć, że te wyjazdy wyglądają jak „wycieczki” – za publiczne pieniądze. Czy publikuje się oficjalne raporty o wyjazdach zagranicznych naszej elity politycznej? Obywatel powinien mieć swobodny dostęp do takich informacji. Tym bardziej, że przeciętny obywatel, który jest na emeryturze lub na rencie, musi często wydawać około 500zl na lekarstwa, które nie są refundowane. Czasem musi też dopłacać do sprzętu potrzebnego dla fizycznie niepełnosprawnych. Słyszy się też często, że nie ma też wystarczająco funduszy na dofinansowanie potrzebnych adaptacji mieszkań lub łazienek dla niepełnosprawnych. Czy rządząca elita nie powinna się wstydzić za to, że urządza się zbiórkę milionów nakrętek od butelek, żeby sfinansować chorej osobie operacje czy wózek inwalidzki. A na fundusz sprawiedliwości i inne podejrzane projekty znalazły się jednak środki pieniężne w poprzednich kadencjach Sejmu.
Podsumowując powyższe fakty, czy można powiedzieć, że nasi posłowie zasługują na głos tego emeryta czy osoby niepełnosprawnej w wyborach do Europarlamentu? Nie umożliwiamy więc im ucieczki do Brukseli od trudnej codzienności szarego obywatela. Niech zostaną w Sejmie i wezmą się szybko do przygotowania takich ustaw, aby polepszyły codzienne życie tego obywatela. Aby posłowie nie musieli interweniować na rzecz obywateli lub udzielać im porady, gdy ustawy nie są dobrze przygotowane i krzywdzące dla nich. To nie jest rola naszych ustawodawców. Ich zadaniem jest przygotowanie takich ustaw, aby nie można ich różnie interpretować przez różnych sędziów i prokuratorów. Takim „niedouczonym” posłom należy się „czerwona kartka”, przede wszystkim od mieszkańców małych wsi i miast.
Życzę rozważnych i dobrych decyzji w dniu 9 czerwca. Decyzji dobrych dla siebie, a nie dla dobra kasty politycznej. I dużej frekwencji.
Drogi Arku!
Ze względu na to, ze nie odpisujesz na moje maile, wysłane do Twojego biura poselskiego, utrzymywanego z pieniędzy podatników w Nowym Sączu, piszę do Ciebie ponownie, dołączając kilka uwag i pytań.
Do tej pory nie odpowiedziałeś mi, ile wyniosły koszty prowadzenia ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej Twojej żony Iwony Mularczyk? Ile zapłacili podatnicy za przyjazdy ministrów, premiera i prezydenta do Nowego Sącza wspierających kampanie? Prezydent całego narodu nie powinien wspierać kampanii wyborczej kandydatki PiS-u w dniu Wszystkich Świętych na cmentarzu sadeckim.
Zamiast unikać narażania na niepotrzebne koszty szarego obywatela, który ze swoich podatków opłacał kampanię Twojej żony, nasyłasz Policję na drukarza, dystrybutora i własna rodzinę, bo ktoś odważył się napisać prawdę o kandydatce. Dziwię się, ze jako absolwent podyplomowych studiów w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w Warszawie oraz gorliwy katolik, byleś głuchy, gdy w Twojej i Twojej żony obecności zamknięto i uwieziono starszego powinowatego w jego domu, bez udostępnienia mu kluczy w niedzielne popołudnie.
Teraz w kampanii wyborczej wprowadzasz w błąd wyborców, ze jesteś jedynym kandydatem do Unii Europejskiej w różnych okręgach wyborczych.
Obiecujesz im również „gruszki na wierzbie”, gdy deklarujesz załatwienie reparacji wojennych dla Polski, naiwnie myśląc, ze będą one przedmiotem dyskusji na forum Parlamentu Europejskiego. Kto poprze Polskę w Unii rządzonej przez Niemcy, w której 26 krajów członkowskich uznało sprawę reparacji zakończoną już w momencie zjednoczenia Niemiec? Dowiesz się o tym, czytając wnikliwie analizę ekspertów prawnych z Biura Analiz Sejmowych, przesłanych do Ciebie w grudniu 2017!.
Dlaczego tego tematu nie poruszyła w Unii Beata Szydło, będąc premierem? Co ona tam wywalczyła dla Polski? Wątpię, czy jako zwykła europoseł będzie miała tam więcej do powiedzenia. Czy można oczekiwać zreformowania Unii przez tych samych europosłów, którzy do tej pory nie potrafili nawet pozyskać poparcia Unii dla sprowadzenia wraku samolotu ze Smoleńska? Tego nawet nie udało się dokonać Wielkiej Brytanii?
Twoim celem jest zainteresować reparacjami Parlament i budować koalicje międzypaństwowe, gdy nie potrafiliście nawet zjednać krajów grupy wyszehradzkiej dla poparcia Waszego kandydata podczas reelekcji Donalda Tuska? Nawet Węgier-bratanek nie stanął po Waszej stronie, ponieważ nie chciał się narazić eurokratom rządzącym Unią. Dlaczego nie domagasz się równocześnie reparacji od Rosji lub Litwy, Białorusi i Ukrainy za utracone przez Polskę Ziemie Wschodnie? Dlaczego nie domagasz się rekompensaty finansowej za Katyń i inne sowieckie zbrodnicze czyny przeciwko narodowi polskiemu?
Czy nie manipulujesz tutaj faktami, aby uzyskać poparcie wyborców, którym będzie trudno doszukać się Twoich sukcesów na terenie Sądecczyzny w ostatnich 3 kadencjach poselskich?
Czy jako poseł poparłeś usuniecie sowieckiego pomnika w Nowym Sączu? –Nie.
Czy protestowałeś przeciwko przeniesieniu Straży Granicznej z Nowego Sącza do Twojego miasta rodzinnego, Raciborza? –Nie.
Czy protestowałeś przeciwko nadaniu tytułu honorowego obywatela Nowego Sącza Józefowi Oleksemu, wysokiej rangi członkowi PZPR i byłemu komunistycznemu premierowi? –Nie.
Czy przychyliłeś się do prośby wielu Sądeczan, aby anulować nadanie mu tego honorowego zaszczytu? –Nie.
Czy protestowałeś przeciwko promocji książki o J. Oleksym? Książki napisanej i wydanej za pieniądze sadeckiego podatnika? – Nie.
Czy wstawiłeś się w ubiegłym roku za protestującymi w Sejmie niepełnosprawnymi? –Nie.
Chętnie ich wcześniej wspierałeś, gdy rządzącą partią była Platforma Obywatelska. Czy okazałeś chrześcijańskie wsparcie bezdomnemu sąsiadowi? –Nie.
Czy wstawiłeś się kiedykolwiek za ofiarami księży pedofilów lub wyraziłeś ubolewanie z powodu wyrządzonej im krzywdy? –Nie.
Nie odwracajcie kota ogonem, twierdząc, ze oskarża się Kościół o pedofilię. Kościół nie jest krytykowany za pedofilię, tylko za to, ze był głuchy i słępy, gdy chronił księży pedofilów, zamiast skrzywdzone przez nich bezbronne dzieci. To wstyd, ze partia obecnie rządząca za cenę poparcia stoi po stronie Kościoła, zamiast po stronie pokrzywdzonych przez księży pedofilów.
Co Ty właściwie zrobiłeś dla Sądecczyzny oprócz pozowania przed kamerami przy każdej nadarzającej się okazji? Czy uważasz się za godnego kandydata do reprezentowania szarego polskiego obywatela? Czy Ty chcesz uzdrowić Unię czy własna kieszeń?.
Mam nadzieje, ze wyborcy tym razem zagłosują na nowych i młodych kandydatów, dając im szanse, by mogli lepiej reprezentować Polskę niż dotychczasowi europosłowie, pobierający wysokie pobory, o jakich nie może nawet marzyc przeciętny obywatel. To wstyd dla narodu polskiego, gdy polscy premierzy i ministrowie ubiegają się o zwykle stołki europosłów. Na pewno żaden szanujący się brytyjski premier nie poniżyłby się tak nisko. Najwyższy czas, aby naród polski dobitnie pokazał politykom, ze czas na wielkie zmiany w kraju, i ze nie da się przekupić.
Mam również nadzieje, ze polscy wyborcy przy urnach pokażą czerwone kartki starym nieudolnym graczom politycznym. Niech ci politycy zostaną w Polsce i zamiast usuwać w Unii 2 prędkości, powinni usunąć w naszym rodzinnym kraju 3 prędkości dla: osób niepełnosprawnych, emerytów i tych marnie zarabiających na prowincjach. Niech zostaną w Polsce, aby uczynić z niej gospodarczo silne państwo w Europie, aby Polacy nie musieli emigrować za lepszym chlebem. Niech sprawią, że zgodnie ze słowami Jarosława Kaczyńskiego:
„Polska nie będzie wykonywała niczyich poleceń, będzie krajem samodzielnym, nie będzie niczyim klientem i będzie mogła realizować własne interesy”.
Niestety, przez polityków myślących o swojej karierze i portfelu ? podobnie jak Ty, Arku – długo na to będziemy czekać.
Z pozdrowieniami, Twoja ciotka Mila z Oxfordu
Kopie listu Emilii Brown można również przeczytać na fecebooku, (kontakt: unas_uwas @yahoo.co.uk)
Droga Iwono!
Zwracam się do Ciebie z prośbą, abyś zrezygnowała z kandydowania na prezydenta Nowego Sącza. Swoim kandydowaniem ośmieszasz i kompromitujesz naszą rodzinę i Sądeczan, nie oceniam Twoich predyspozycji takich jak: wykształcenie, doświadczenie samorządowe czy zaangażowanie społeczne w ostatnich 20 latach, bo sami mieszkańcy Nowego Sącza już Cię ocenili, uważam jednak, że powinnaś dokładnie poinformować wyborców, za co dostałaś wyróżnienie w LO, kiedy napisałaś pracę magisterską i zdobyłaś dyplom psychologa oraz powinnaś podać przykłady zaangażowania społecznego. Myślę też, że Twoje ego jest niewspółmierne do zwykłych ambicji zawodowych, gdyż pomimo że „nie wyobrażasz sobie żyć bez pracy w szkole” w ciągu dwudziestoletniej kariery zawodowej nie awansowałaś nawet na zastępcę dyrektora szkoły czy nauczycielkę w bardziej renomowanej placówce, a teraz aspirujesz do najwyższego stanowiska publicznego w moim rodzinnym mieście. Jest to przykład Twojej hipokryzji, gdyż w tej samej rozmowie z dziennikarzem powiedziałaś, że nie tylko nie masz nic przeciwko byciu „żoną swego męża”, ale wręcz przeciwnie – trwając u boku parlamentarzysty, wypełniasz przypisane Ci przez los zadanie, wspierając go już samą swą obecnością ?(cytaty z Twojej wypowiedzi w rozmowie z dziennikarzem Dziennika Polskiego zamieszczone w art. z dnia 21.04.2007 pt. „Pani Clinton to nie ja”). Może wolisz pretendować do tytułu „Sądeckiej Thatcher”
Zważywszy na to, że zarekomendował Ciebie sam prezes Jarosław Kaczyński, Czytaj dalej List otwarty do oficjalnej kandydatki PiS-u w wyborach na prezydenta Nowego Sącza, Iwony Mularczyk od Emilii Brown
Mamy przed sobą niezmiernie ważny okres w związku z wyborami samorządowymi. Jako życiowa optymistka, mam nadzieję (chociaż jako realistka w to raczej nie wierzę), że każdy z Was pójdzie na wybory. To powinno być naszym obowiązkiem obywatelskim oraz dowodem naszego patriotyzmu. Idziemy do głosowania, bo wybieramy naszych przedstawicieli, którzy będą nas reprezentowali w instytucjach publicznych. To od nas zależy, czy wybierzemy kompetentnych i chcących dbać o nasze, a nie o własne interesy, rządzących.
Tylko głupcy mówią, że nie interesują się polityką, bo nie chcą przyznać się do tego, że mało interesują się własnym krajem, miastem, wsią czy dzielnicą. To oni zwykle najwięcej później narzekają. My nie wybieramy polityków, lecz naszych reprezentantów, którzy powinni odpowiadać przed nami, a nie przed swoim liderem. To my mamy patrzeć im na ręce, aby nas dobrze reprezentowali i liczyli się z naszą opinią.
Mam nadzieję, że frekwencja w Nowym Sączu będzie wyższa w tym roku. W tegorocznych wyborach jest aż siedmiu kandydatów na prezydenta i nie można mówić, że „nie ma kogo wybrać”. Mam również nadzieję, że dobrze przemyślicie i przeanalizujecie zarządzanie miastem w poprzednich kadencjach prezydenckich aby wybrać kandydata, który będzie dobrze, rzetelnie i uczciwie pełnił funkcję prezydenta Nowego Sącza.
W tym roku, jak chyba nigdy przedtem jest szansa dla sądeczan, aby pozbyć się dotychczasowych układów lub ich kontynuacji.
W poniższym liście pragnę podzielić się z Wami moją opinią na temat jednej kandydatki, który to zamieszczę w osobnym wpisie.
Pozdrawiam i życzę dobrego wyboru.
EB e-mail do korespondencji na poniższy artykuł unas_uwas@yahoo.co.uk
Czy iść na referendum – zastanawiają się Polacy – Tak mimo wszystko. Prezydent Komorowski ogłosił go dla ratowania swojej kariery. Zapłacą za to obywatele. Wcześniej nie było debaty ani konsultacji społecznych, czy jest potrzebne i jakie ma zawierać pytania. Większość Polaków nawet nie wie, jak głosować . Rządowi ani opozycji na zmianach nie zależy, dlatego nie było rzetelnej informacji i dyskusji o referendum.
Frekwencja ponad 50% oznaczać będzie, że Polacy chcą zmian począwszy od ordynacji wyborczej. Wtedy w Sejmie muszą odbyć się debaty i konsultacje społeczne, aby wybrać najlepszy system dla Polski ? niekoniecznie JOW-y. Frekwencja poniżej 50% oznacza, że Sejm nie musi niczego zmieniać, a o to chodzi posłom ? o status quo. Rozpocznie się znana nam wszystkim bitwa o miejsce na listach, o jedynki. Czytaj dalej JOW-y czy odpowiedzialność posła wobec wyborców?
Leszek Langer, Dyrektor ds Osób Niepełnosprawnych, nie ustosunkował się do postawionych mu zarzutów przez prezesa Fundacji NOX. Natomiast wypowiedział się zdawkowo, niewyczerpująco i mijając się z prawda w wielu punktach, atakując prywatna osobę prezesa fundacji. Jeżeli Leszek Langer uważa, ze list otwarty jest oszczerstwem, powinien zgłosić sprawę do prokuratury, a nie przedstawiać listę otrzymanych dyplomów i podziękowań z serii „wzajemnej adoracji ratuszowej”. Czytaj dalej AKTUALIZACJA Wyjaśnienie. List otwarty do Prezydenta Miasta Nowego Sącza